Jutro Wigilia, za oknem zimno, choć całkiem ładnie.
Śniegu nie ma, ale synoptycy zapowiadają, że Święta będą białe. A tym czasem, dla kontrastu, proponuję ciepłe klimaty z ostatnich wakacji:)
No to lecimy...:)
A na miejscu ciepło. Baaardzo ciepło.
To oczywiście gąbki. Myślę, że mocno przereklamowane. Rozlatują się po kilku użyciach. Zwłaszcza w rączkach naszej Majeczki :)
Nie mam pojęcia, jak się nazywa taki kołek do cumowania. Ten jest wciąż piękny, choć nie młody.
(dzięki koledze DZORDŻ-owi już wiem, że taki kołek nazywa się POLER. Dzięki DZORDŻ)
No proszę. Niby zwykły, basenowy prysznic...
Zajrzyjmy w podwórko. Eeee, całkiem jak na warszawskiej Pradze. Brud, smród i miejscowe obszczymury. Można dostać w zęby i stracić komórkę. (...wężykiem Jasiu, wężykiem...) ;) W każdej bramie jest uroczo, a podwórka lśnią czystością, zachwycają architekturą, roślinnością, subtelnym oświetleniem i nieco jadą kocim moczem. A greckie koty są takie śmiesznie chude i smukłe z bardzo gładziutką i krótką sierścią. No i wredne. Nakarmisz takiego, zeżre, a w podzęce Cię udrapie albo ugryzie. Choć są wyjątki :)
Te kraty w oknie jakieś mało sympatyczne. Zazdrosny mąż? Strachliwa żona? Kto ich tam wie, tych Greków?
Taras bez tralek? No nieeee. To takie prowincjonalne ;)
Puk, puk. Atkrojtie daragije druzja.
W cerkwi pięknie. Jednak turystom nie wolno łazić gdzie im się podoba. A o fotografowaniu wogóle nie ma mowy. To strzał z biodra.
Piękny, prawda? Zdobi trawnik przed Parkiem Wodnym.
Wieczorem Grecja nabiera jeszcze więcej uroku.
Trudno było się rozstać z tymi klimatami.
Wrócić, czy poznawać nowe miejsca? Może gdzieś jest jeszcze piękniej?